wtorek, 8 kwietnia 2008

Idzie nowe...

Od pewnego czasu dręczą mnie wyrzuty sumienia, bo tak niewiele czasu poświęcam "blogowaniu". Zaniedbałam wszystkich odwiedzających, zarówno starych jak i nowych, za co biję się w pierś i krzyczę "MAJA KULPA!!!". Może zabrzmi to kolokwialnie, jednak uważam że jestem winna swego rodzaju wytłumaczenie. Idzie nowe! A raczej przyszło i to znienacka.

Po pierwsze pojawił się "Ktosiek", ale o nim później, a po drugie pożegnałam się ze starą pracą.
W życiu nie dzieje się nic bez przyczyny. W tym przypadku myślę o pracy. Praca w ostatnim czasie nie sprawiała mi żadnej przyjemności, nie byłam sobą, brakowało mi energii i chęci do działania. Szukałam przyczyny i dziś już wiem, że jestem typem człowieka który traci motywację, jeśli zajmuje się czymś co nie sprawia mu satysfakcji i czego robić nie lubi, a w moim przypadku była to sprzedaż. I teraz mowa o zrządzeniu losu... Tego samego dnia kiedy dowiedziałam się, że dostanę wymówienie, zadzwonił znajomy:

- "Cześć Kruszku, co słychać?"

- "Wszystko ok, oprócz tego, że za tydzień moja umowa zostanie rozwiązana". Nie wiedzieć dlaczego, po raz pierwszy nie czułam strachu, że zostaję tak naprawdę bez niczego. Nie dość, że byłam grubo pod kreską w banku, to jeszcze miałam pewnego rodzaju satysfakcję, że z taką lekkością i łatwością mogę oddychać.

- "To się nawet dobrze składa, bo mam dla Ciebie propozycję :) Szukam Asystentki i specjalisty ds. Public Relations, a że wcześniej tak dobrze nam się pracowało razem, to pomyślałem, że możemy wrócić do naszej współpracy".


Dwa dni później byłam po spotkaniu. Znałam oczekiwania i zakres obowiązków. Skłamałabym gdybym powiedziała, że przeszłam na lepszych warunkach finansowych, jednak za podjęciem pracy przemawiały:
1. Nie miałam niczego innego rozsądnego
2. Znałam osoby z którymi będę pracowała
3. Warunki finansowe nie były aż takie straszne i malują się raczej dobrze na przestrzeni jakiś 2-3 miesięcy.
4. WRÓCIŁAM DO PUBLIC RELATIONS!!!!!!!!

Kocham to co robię, lubię kontakt z ludźmi, lubię rozmawiać, pisać, nawiązywać nowe znajomości, zarażać optymizmem. Sukcesem jest, że od ponad roku nie pracuję już jako specjalista ds. PR w branży IT, a jednak redaktorzy o mnie pamiętają... Nazywam ich "moimi", bo tacy rzeczywiście są. Rozmawiamy o życiu, sukcesach i bolączkach, o złamanych sercach, szczęśliwych miłościach, samochodach, nowinkach technicznych - o wszystkim :)
Wracając jednak do kwestii pracy... nie wyobrażam sobie siebie na innym stanowisku. I choć sport jest dla mnie czymś nowym, to wiem, że przyniesie mi wiele satysfakcji, bo sama go "stworzę". Będę patrzyła jak "wyrasta" wśród innych dziedzin. Zatem do dzieła!
Jednego czego mi będzie brakowało, to mojej Bossej, za którą tęsknię. Wzajemnych tyrad na temat facetów, uśmiechów, fochów itd. Jedno się kończy, drugie zaczyna... Cieszę się, że w dalszym ciągu jest przyjaźń :)

Nowe nowym, nowsze najnowszym ;-)
Był raz sobie "Ktosiek", który powiedział mi, że kiedy pierwszy raz mnie zobaczył stwierdził, że musi mnie poznać. No i z oporami, ale dałam się poznać, a raczej jak to kiedyś mawiano "zapoznać". Poszliśmy do "Zbliżeń". To moja ukochana knajpka z dobrym jedzeniem, wygodnymi kanapami i niepowtarzalnym klimatem. Rozmawialiśmy, a czas nie miał dla mnie zupełnie znaczenia. Nasza znajomość w krótkim czasie nabrała tempa... Dziś wiem, że zbyt dużego. Wystopowaliśmy, jest dobrze... Jesteśmy Friendami. Tak sobie myślę, że może być tylko lepiej, albo zostaniemy parą wspaniałych przyjaciół, albo być może kiedyś będziemy razem. Nie wykluczam ani jednego ani drugiego. Mężczyźni w moim życiu nauczyli mnie tego, że muszę być silna. Przywdziałam więc zbroję i jestem... jak Joanna Dark. Żaden "mieczyk" mi nie podskoczy ;-) A tak poważnie "Ktosiek" mnie fascynuje, niegrzeczny chłopiec z ogromną dawką ciepła o niezwykłych pasjach. Kiedyś nasz wspólny znajomy powiedział, że oboje jesteśmy jak dwa naładowane elektrony, tryskające energią, ogromną dawką pozytywnych wibracji i uśmiechem. W 100% się z tym zgadzam. "Ktosiek" ma jeszcze jedną zaletę... kiedy jest czuję się przy nim niezwykle bezpieczna, a tego nie dokonał od ponad roku żaden mężczyzna.

Jak widać nowe idzie, nowe przyszło i jeszcze zapewne nadejdzie. Czuję, że ten rok będzie rokiem zmian... NA LEPSZE :)

Brak komentarzy: