W życiu jak w kalejdoskopie, wszystko się zmienia w zależności od okoliczności i ułożenia drobnych elementów składających się na całość. Swój ostatni wpis zakończyłam na czymś co miało się rozwinąć. Za każdym razem z pojawieniem się mężczyzny w moim życiu, zachłanny optymizm, ta chorobliwa nadzieja przeradzała się w porażkę i rozczarowywała mnie. Tym razem powiedziałam dość! Nie zakładam sukcesu, wręcz przeciwnie. W zasadzie moja nadzieja była wydystansowana, a ja sama w stosunku do Łukasza dość mocno wycofana. Żniwo doświadczeń, które zebrałam na przestrzeni swojego życia z wielką łatwością pozwoliło mi na zaduszenie optymizmu zanim tylko pozwoliło sobie nawet na drobne kiełkowanie w mojej głowie. Tak było na początku… Ze wszystkich sił starałam się, aby nasze wzajemne relacje miały kolejne etapy i żeby nie rozpoczęły się „od dupy strony” – dosłownie i w przenośni. Czy kochałam? Od początku na pewno NIE! Zdobywał mnie szacunkiem, dobrocią, podejściem i przede wszystkim cierpliwością (a to faktycznie wyjątkowa zaleta). Zauważyłam jak bardzo się zmienia. Chłonęłam go jak gąbka wodę i wcale nie miałam dość. Spędzaliśmy ze sobą długie godziny, potem dni i noce. W ciągu zaledwie kilku tygodniu, pokochałam go z siłą wodospadu Niagara. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Jak wyczytałam w pewnej mądrej książce, która stanowi pewnego rodzaju instrukcję jak obsługiwać mężczyznę – należy przede wszystkim pamiętać o sobie i nie przyzwyczajać go do obiadków, kolacyjek i śniadań. Owszem – wspólne gotowanie jest jak najbardziej ok, ale nie kiedy wstajesz niewyspana i pędzisz jak z motorkiem do kuchni w celu przygotowania swojemu panu i władcy porannej strawy. NIC KOSZTEM SWOIM! Zatem postanowiłam jak w książce radzą. Bez większych poświęceń : „umówię się, jeśli będę miała czas”. Czas zazwyczaj miałam, ale to inna bajkaJ Łukasz zaczął mnie fascynować . To pierwszy mężczyzna, który pozwolił mi się poczuć jak księżniczka. Brakuje mi tylko diademu na głowie, ale być może kiedyś dostanę swój osobisty. Jest naprawdę dobrym, uczciwym i zabawnym mężczyzną przy którym odzyskałam pewność, dla którego zrobiłabym wszystko i którego kocham ponad wszystko. Chociaż od lipca minęło zaledwie parę miesięcy nasza relacje tak daleko pogalopowały, że dziś mieszkamy razem, planujemy wspólną przyszłość. Wiem, że ten mężczyzna, to moja druga połówka. Jednak Anioł nade mną czuwa i wiedział co robi podtykając mi dupków pod nos. Dzisiaj potrafię docenić to, że Łukasz jest w moim życiu, że jest wspaniale, że oboje jesteśmy dla siebie i będziemy na zawsze. Nic nie dzieje się w naszym życiu bez przyczyny.
niedziela, 28 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)