Sobota, zegarek na na komputerze pokazuje 16-tą, a ja od co najmniej 5 godzin staram się zorganizować w jakiś sposób i w końcu wyjść z domu. Najgorzej jest się przemóc porzucić szlafrok i odstawić kubek z zimna już herbatą. Tylko jak? Całkiem wygodna ta moja piżama i szlafrok. Za oknem czeka na mnie chłód i mżawka. No nic, należy podjąć dojrzałą decyzję: albo teraz, albo nigdy! Jeszcze tylko przyodzieję uśmiech i ruszę na podbój tego molochu jakim jest nowo wybudowana Galeria w samym Centrum. Oddam się przyjemności wydawania pieniędzy... Szkoda że nie na siebie, no ale robienie prezentów czy sobie czy innym sprawia mi jednakową przyjemność. Muszę jedynie trzymać się zasady, że to obdarowywany ma być zadowolony z tego co dostanie, a nie ja! Na część prezentów mam już jakiś pomysł, ale co z dziadkiem? Cholera...płyty z ariami operetkowymi dostał w zeszłym roku, skarpetek ma tyle, że wszystkie ośmiornice w oceanie mogłyby się w nie wystroić, książki mu nie kupię, bo nie lubi czytać... Chyba najbardziej cieszyłby się z wielkiej torby słodyczy, ale przecież nie chcę go wpędzić do grobu. On i jego cukrzyca w połączeniu z nadmiarem słodyczy jakoś mi się nie widzi... totalnie nie widzi. Może szalik, albo rękawice, a może coś do ogródka tj. nie krasnala, ale jakiś sprzęt?
Ludzie dostali jakiegoś szału! Biegają, wyrywają sobie rzeczy, przekrzykuj się:
"To moja bluzka, ja ją widziałam pierwsza!", "Ja tylko odłożyłam te spodnie na chwilę, żeby wyciągnąć portfel!" itd. Rozumiem, że w związku z wyprzedażami i promocjami ceny produktów są znacznie tańsze, no ale bez przesady, żeby sobie wyrywać ubrania z rąk? To już lekka przesada!
-"Cześć Kruszek, co robisz?" - usłyszałam w słuchawce Gucia. Notabene to niesłychanie dziwne, że za każdym razem kiedy o nim pomyślę, to w przeciągu 15 minut zawsze dzwoni. To musi być jakaś telepatia.
- Ja to co robię, latam po galerii i szukam prezentów w końcu święta tuz tuż...
- Aha, no to zupełnie tak jak ja:) W którym jesteś miejscu? Może pomożesz mi wybrac coś dla siostrzeńca?
- Jasne, tylko się spiesz.
W przeciągu pół godziny Gucio był na miejscu. Łaziliśmy jak ćmy butikach i wybieraliśmy prezenty.
- No 22-ga się zbliża, chyba będą zamykać galerię, to może zmienimy lokal na bardziej przyjazny?
- A co proponujesz? - zapytałam
- Może Rynek i jakąś kawiarnie?
- Taaa... tylko wiesz, jest sobota i to 22-ga więc będzie raczej kiepsko z miejscami, a poza tym patrz ile ja mam toreb, torebeczek i Bóg wie czego jeszcze! Chodź - proponuję Loch Camelot.
- A tam to nigdy nie byłem.
Zamówiłam pyszne lody różane. Tzn. były pyszne o czym jeszcze nie wiedziałam :)Do tego herbata o wdzięcznej nazwie Księżycowa Noc
- Co u Ciebie Kruszku słychać?
- Jak to co...? Standard... problemy w pracy, po raz kolejny serce złamane... Norma.
- A to ma być norma, to twoje złamane serce?
- Nie wiem jak to jest, w każdym razie na dzień dzisiejszy skończyłam z facetami. Musze odpocząć. Nabrać sił.
- A co się takiego podziało?
- Chcesz długa, czy krótką wersję?
- Długą.
- To będzie krótka. Spotykałam się przez jakiś czas z Onym. Okazywał mi dużo ciepła, sympatii. Było cudownie przyjemnie. Do czasu, kiedy nagle nie stwierdził, że to bez sensu, że nie patrzymy w tym samym kierunku.
- Aha, no to ja Ci teraz powiem...
Na pierwszy rzut oka mężczyzna Cię odbiera jako niezłą dziewczynę o lekkim podejściu do życia, która lubi niezobowiązujące znajomości, która traktuje życie lekko. Dopiero jak Cię poznaje, to okazuje się, że jest inaczej, że ta dziewczyna ma coś do powiedzenia, że jest mądra, że wymaga i twardo stąpa po ziemi. Ty swoim zachowaniem przyciągasz do siebie facetów.
- Czy to oznacza, że jeśli mężczyzna się do mnie uśmiecha, to ja mam zrobić usta w podkówkę i milczeć? Przecież to w moim przypadku jest takie nienaturalne. Skoro się do mnie uśmiecha i jest dla mnie miły to ja też mu tym samym odpłacam.
- No tak Kruszku, zgadzam się z Tobą, ale nie każdy facet ma czyste intencje. Musisz o tym pamiętać i być bardziej ostrożna.
- Dżizassss... ta moja naiwność kiedyś mnie zgubi... i ta wrodzona kokieteria.
- Nie zgubi, ale sprawi, że będziesz cierpiała.
- Bardzo to optymistyczne. Generalnie powinnam siedzieć w domu zamknięta na cztery spusty, bo przecież nic innego mi nie pozostaje. Dałeś mi Gucio wiele do myślenia.
Muszę znaleźć środek siebie: tego lekkoducha i tej poważnej.
poniedziałek, 17 grudnia 2007
Topimy różane lody...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz