wtorek, 25 grudnia 2007

Pociąg tu, pociąg tam...

... Zastanawiam się jak długo można siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu i milcząco ukradkiem na siebie spoglądać... To już trwa z dobre dwie godziny... :/
Całe szczęście, że mam przy sobie magiczne "smycze" tj. komórki. Zdążyłam już pogadać z Czuczu i Jawą. W innym przypadku umarłabym z nudów... a do tego ta podróż tak się ciągnie, jak przysłowiowe "flaki z olejem". Swoją drogą kompletnie nie wiem jak można jeść flaczki - bleee.
Wracając jednak do moich współtowarzyszy podróży... W moim przedziale siedzą dwie studentki: jedna z nosem w materiałach do egzaminu, druga "ziora" oczami w laptopa. Z jaką zazdrością patrzę na odbijający się w szybie jej migający niebieski ekran... Czy ja jestem uzależniona od komputera? Nie, raczej nieeee... Zdecydowanie NIE! Przez ostatni miesiąc nadarzyła się tylko jedna okazja na oderwanie się od szklanego ekranu - jednodniowy wyjazd w góry na deskę.
...O właśnie siedzimy na jakiejś stacji. Trzeba było widzieć minę jednej ze studentek kiedy pociąg ruszył w stronę z której przyjechał. Na jej twarz malowało się przerażenie, a ja w duszy umierałam ze śmiechu. Wiem, to złośliwe, ale cóż począć kiedy takie zabawne. To pewnie to milczenie tak na mnie działa. Druga też nie lepsza, ciągle panikuje bo nie wie o której dojedzie. Co pięć minut sprawdza zegarek, a przecież pociąg dojedzie punktualnie. Zapomniałam o jeszcze jednym podróżnym. To chyba student z Rosji pogrążony w lekturze o hipnozie. Młody jest... ale mógłby mnie zahipnotyzować ... :) A jego głos...ŁAŁ!! ...

...UF... podróż dobiegła końca... 4 godziny w gromowej ciszy to zdecydowanie za duże wrażenie jak na jeden raz ...

Brak komentarzy: