Leniwie przeciągając się na łóżku, moją uwagę przykuł mały pakunek leżący tuż przy poduszce. Jak fajnie być dzieckiem, wiekowym bo wiekowym, ale zawsze dzieckiem i dostawać prezenty od św.Mikołaja.
Mel'ech, wiesz, ten mój Mikołaj to niezły zboczek :)
"Jak to?"
No tak to, dostałam koronkową bieliznę i rózgę.
"Ha ha, majtki to nie zboczony. Jakbys dostała jakieś świńskie rzeczy albo film zboczony to by był:P"
W Mikołaja przestałam wierzyć w wieku lat 6-ciu, kiedy babcia powiedziała do niego- Zdzisław. Moje rozczarowanie było wielkie. Dziadek próbował jeszcze załagodzić sprawę mówiąc, że jest pomocnikiem Mikołaja, ale ja wiedziałam że dziadek to ma być dziadek a Mikołaj ma cudowne renifery i wspólników nie potrzebuje. Pamiętam listy do świętego Mikołaja zostawiane na parapecie :) Nie potrafiłam pisać, ale rysować a i owszem. Zawsze nad ranem listy znikały. I pomyśleć ile radości miałam znajdując prezenty pod poduszką. Nadal mam ogromną radochę pomimo tego, że wiem, że prezenty podkłada mama. Co ja bym bez niej zrobiła. No właśnie, zastanawiam się co czują ludzie, którzy budzą się rano i nie mają prezentu pod poduchą? Czy jest im smutno? Czy nie chcą o tym myśleć i szybko zbierają się do pracy?
Onemu nie mogę wiele dać.
...Brody nie mam, czerwonej czapki też, ale i tak przesyłam Ci mikołajowego buziaka.
On: "dziękuję ci za buziaka mikołajowego, dla ciebie również buziak"
Czasami wystarczy jedno słowo...
A ja w zanadrzu dla Onego mam jeszcze truskawki ...
Bycie obdarowywanym i obdarowującym daje tyle samo przyjemności zwłaszcza kiedy nikt sie tego nie spodziewa... ot taka mała niespodzianka :)
czwartek, 6 grudnia 2007
Nie mam siwej brody
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz